Jednakże – dzień dobry!
Decyzja o wznowieniu genewskich rozmów w sprawie Syrii oznacza zwycięstwo Putina – woła amerykańska prasa. A winien temu jest Obama, który wszystkich „wpuścił w kanał”.
„Rosyjska interwencja w Syrii znacznie zmniejszyła możliwości USA” – pisze „The New York Times”.
„Syryjskie zwycięstwo Putina” – tak zatytułowano artykuł w „The Wall Street Journal”.
„Rosja wcale nie ugrzęzła w „grzęzawisku”, jak to zapowiadał pan Obama pół roku temu, na początku kampanii rosyjskich wojsk powietrznych. Dzięki twardej, ale ograniczonej interwencji wojskowej, przy minimalnych stratach własnych, pan Putin umocnił swoje strategiczne pozycje we wschodniej części Morza Śródziemnego” – pisze gazeta.
Putin zmusił Arabów do okazania mu szacunku i dlatego Saudyjczycy i szefowie Zjednoczonych Emiratów Arabskich cofnęli się przed nim – kontynuuje gazeta. Chodzi tu o rozreklamowaną przez Turków i Saudyjczyków operację lądową w Syrii, której fiasko (na dzień dzisiejszy) można uważać za kluczowe wydarzenie w konflikcie syryjskim.
Turecki minister obrony Ismet Yilmaz zdementował oświadczenie syryjskiego MSZ, oskarżającego Turcję o zapoczątkowanie inwazji wojskowej na Syrię: „Nie myślimy o wysłaniu wojsk do Syryjskiej Republiki Arabskiej”.
Przypomnijmy, że Syryjczycy oskarżyli Turcję o wysłanie przez nią na terytorium Syrii 12 samochodów z karabinami maszynowymi.
To, że tureckie siły specjalne działają periodycznie w Syrii – od dawna nie jest już tajemnicą. Ale to, że Turcja jest gotowa zrezygnować z zaplanowanej walnej operacji wojskowej – wydaje się być prawdą. Wystarczy przypomnieć, że np. lotnictwo tureckie od pewnego czasu nie działa już w Syrii. Turcy uderzają swoją artylerią w Kurdów, lecz boją się latać. Mają bowiem na uwadze stworzony przez nich samych precedens z rosyjskim Su-24.
Dymitr Miedwiediew: „Widziałem dzisiaj [w TV], jak Jan Kerry powiedział: jeżeli Rosja i Iran nie będą sprzyjać pojednaniu, to my z [naszymi] arabskimi przyjaciółmi (myślę, że to był wywiad właśnie dla jakiegoś arabskiego kanału) przeprowadzimy operację lądową. Daremne słowa. Czy Kerry chce w ten sposób nastraszyć swoich partnerów – czyli nas – czy co?”
Tak naprawdę, to Amerykanie straszą przede wszystkim samych siebie i jednocześnie straszą swoich turecko-saudyjskich sojuszników.
Co się tyczy rozmów, to „dobra”, ale kapryśna opozycja nie chciała usiąść do stołu negocjacji, dlatego że Rosja ją rzekomo bombarduje. Kerry i Obama „łopatologicznie” wyjaśnili tej opozycji, że GDY i JEŻELI zasiądzie ona do stołu negocjacyjnego, to Rosjanie przestaną ją bombardować.
„Obecnie jest rzeczą najważniejszą, by porozumieć się co do rozpoczęcia rozmów pomiędzy wszystkimi stronami konfliktu syryjskiego i wyodrębnić przy tym ugrupowania terrorystyczne, bo wokół tego trwają niekończące się spory: kto jest dobry, a kto zły. Moim zdaniem, tam wszystko jest absolutnie jasne, a wszystko pozostałe – jak to się mówi – pochodzi ode złego” – powiedział Dymitr Miedwiediew.
Zatem Rosja wynalazła doskonały sposób na odróżnienie „dobrej” opozycji od „złej”. Jeżeli wykluczymy IPIS i „Dżabhat an-Nusrę”, to „dobrą” opozycją będzie ta, która przerwie ogień i zasiądzie do stołu negocjacji. A ta „opozycja”, która nie usiądzie i nie przerwie – to od ognia zginie. Ponieważ z samej definicji „nie jest ona dobra”.
Jednakże – do widzenia!