Podczas gdy elity armeńskie gratulują sobie 7,2% wzrostu gospodarczego, życie mieszkańców pogarsza się systematycznie i dowodzi, że gospodarka się zapada. Po krótkim okresie upojenia się mitem „zachodniego rozwiązania” problemów gospodarki, wielu ucieka od biedy i emigruje z kraju, w którym otwiera się przepaść coraz większa między bogatą elitą a spauperyzowana ludnością.
Polityka chadza tymi samymi drogami w Europie (Jeuropie) jak i w reszcie Świata. W momencie największego kryzysu i bezrobocia, funkcjonariusze UW czy USA dyskutują o pojemnikach na oliwę w restauracjach czy o ogródkach przydomowych i związkach sodomitów i gomorytek.
W byłych republikach sowieckich dzieje się podobnie. Na Ukrainie co rusz wybory, a w Armenii straszy kolejna pomarańczowa fala oponentów których nie wolno krytykować. Wygląda na to, że świat bawi się w teatrze absurdu, podczas gdy ludność wpada w biedę a najzdolniejsi emigrują.
Armeńczycy uciekają za granice. 40% ludzi akceptuje idee emigracji. Zaanonsowana zwyżka w PNB wcale nie zmienia tej sytuacji. Jedni uważają, że ludzie uciekają z powodu braku poszanowania prawa w kraju, inni że utrata niezależności Armenii powoduje te ucieczki. Polityka teatralna znów maskuje spadek poziomu życia i biedę.
Od początku lat 90, Armenia jest na drodze do dezindustrializacji. 33% Armeńczyków żyje poniżej poziomu biedy, bezrobocie oficjalne przekracza 16% a oszuści rządowi ogłaszają wzrost gospodarczy rzędu 7%.
Kapitały wypływają z kraju, dług przekracza 4 miliardy, a ludzie żyją z przesyłek pieniężnych pracujących za granicami emigrantów. Z samej Rosji przychodzi 2,5 mld usd rocznie.
Przekleństwem Armenii i innych republik post sowieckich są ich egoistyczne elity (jelyty) – skorumpowane, antynarodowe, obce duchowi tych krajów, podporządkowane Koszer Nostra, Banksterom i Korporatokracji.